Adam Lipszyc o Hermanie Melville’u. Nagranie ze spotkania

Spotkanie z Adamem Lipszycem (eseistą, tłumaczem, filozofem literatury), które odbyło się 24 września w Galerii Wozownia Uniwersytetu Łódzkiego, dotyczyło wydanego ostatnio zbioru esejów „Melville. Ostatki tożsamości”. W swojej publikacji Lipszyc przygląda się wybranym utworom autora powieści „Moby Dick”, ale – jak zaznacza w jej wstępie – nie dokonuje żadnej rewizji w melville’owskim kanonie. Oprócz UŁ organizatorami wydarzenia była Szkoła Filmowa w Łodzi, łódzka Akademia Sztuk Pięknych i czasopismo „Kalejdoskop Kultury”.

Choć wielu uczestnikom spotkania z pewnością zapadło w pamięć stwierdzenie Adama Lipszyca, że „można komuś (…) odebrać kulturę i jeśli to się stanie, to nie trzeba ich nawet mordować, bo sami zdechną”, to prowadzona przez Macieja Roberta (krytyka literackiego i poetę) rozmowa, której merytorycznie patronowało Muzeum Sztuki w Łodzi, rozpoczęła się od kilku ogólnych spostrzeżeń na temat Hermana Melville’a i jego twórczości. Jednym z nich była próba odpowiedzi na pytanie, czy Melville’a można uznać za pisarza współczesnego.

Herman Melville jest pisarzem współczesnym nie tylko dlatego, że jest myślicielem politycznym. Jest nim również dlatego, że sonduje bezwzględnie i bez zahamowań warunki zbudowania wspólnoty politycznej, w której byłaby możliwa wolność oraz dlatego, że stawia pytania o to, co to znaczy być podmiotem jednostkowym. Czyli robi dokładnie to, co czyni od początku tzw. epoka nowoczesna. 

– wyjaśnia Adam Lipszyc.

 

KAŻDY UTWÓR JEST WSPANIAŁY
W wydanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy książce Adam Lipszyc przygląda się wybranym utworom autora powieści „Moby Dick”, ale jak zaznacza w jej wstępie, nie dokonuje żadnej rewizji w melville’owskim kanonie. Niemal każdy utwór pisarza wydaje mu się jednak ważny lub po prostu literacko wspaniały. Co go sprowadziło jako filozofa do Melville’a? Otwieranie przestrzeni literackiej, w której dzieją się z punktu widzenia filozoficznego interesujące rzeczy. Status podmiotowości oraz problem władzy politycznej i samej polityczności – to dwa zagadnienia, które przewijają się przez wspomnianą książkę.

Wszyscy czytający Melville’a dla przyjemności są szaleńcami, ale są jeszcze podgatunki tych szaleństw. Bo Melville jest fascynujący z miliona powodów, w tym z tego powodu, że to jest gość, któremu przydarzyło się pisanie. Który odkrywa, co to robi z człowiekiem, gdy zaczyna się pisać. On napisał pierwszą książkę i zrozumiał, że tego nie robi się bez konsekwencji, że to coś robi z duszą człowieka i szedł za tym odkryciem 

– mówi Adam Lipszyc.

Adam Lipszyc

Twórczość literacka Melville’a to zdaniem Lipszyca swoisty archipelag i trzeba poruszać się po niej jako całości, bo inaczej nie zrozumie się wagi pewnych wątków czy tematów w książkach, które uznawana są za ważne; nie zobaczy się niespodziewanych odsłonięć, które dokonują się w książkach uznawanych za „nieważne” czy „nieudane”. Bo wiele istotnych zagadnień można pokazać na książkach nieudanych konkretnego autora. To jest przypadek Melville’a.

On jest autorem kilku genialnych tekstów, ale zanim się one ukazały, powstała na przykład jego trzecia powieść „Mardi”, którą ja nazywam przedwczesnym atakiem na szczyt. Pierwsza powieść „Taipi” wznowiona niedawno przez PIW, jest książką, która udaje prozę reportażowo-przygodową, w której Melville łudzi czytelnika, że opowie mu, jak to jest na Wyspach Południowych. I to się świetnie wtedy sprzedało

– ocenia Lipszyc. I dodaje:

Druga jego powieść, „Omoo”, która nie ukazała się w polskim przekładzie, też wspaniała, pod wieloma względami ma bowiem smaki, których nie ma w „Taipi”, jest napisana przez autora, który właśnie odniósł fenomenalny sukces i postanowił jeszcze szybko zarobić i podtrzymać swój rozgłos. Literacko i egzystencjalnie dzieją się tam wspaniałe rzeczy, ale jest to ewidentnie książka pisana dla pieniędzy

Adam Lipszyc i Maciej Robert

WARSZTAT PISARSKI
Status pisarza popularnego stawał się dla Melville’a problemowy. Amerykański literaturoznawca Herschel Parker twierdzi, że Melville publikując „Taipi”, stał się wręcz pierwszym seks symbolem kultury amerykańskiej. Bostońskie kobiety miały wzdychać do niego na myśl o „przygodowych” fabułach, które oparł na własnych doświadczeniach. Jak mówił Lipszyc, już na etapie „Omoo” zaczęło Melville’a denerwować, że będzie traktowany jako pisarz książek popularnych. Zamierzył się więc na kolejną powieść – „Mardi”. Adam Lipszyc wyjaśnia:

Wiele fascynujących rzeczy, które się Melville’owi udają w „Mardi”, to są miejsca, w których książka jest nieudana. We fragmentach, w których on panuje nad warsztatem, rzecz nie jest tak udana, bo Melville używa pewnych romantycznych klisz, rytmów językowych, które na moje ucho są niewystarczające, żeby pomieścić egzystencjalny wir, który w nim huczy. 

W „Moby Dicku” Melville już wie, że nie panuje całkiem nad warsztatem i pozwala sobie we fragmentach na to, bo już wie, że mu wolno i że można na tym wiele ugrać. W „Mardi” jeszcze tego nie wie i dopiero odkrywa zakłócony język. 

PYTANIA O KULTURĘ I WSPÓLNOTĘ
Według Adama Lipszyca Herman Melville jest pisarzem współczesnym nie tylko dlatego, że jawi się w swych powieściach jako myśliciel polityczny, który antycypował pewne teorie i rozważania, które potem się wydarzyły. Jest nim również dlatego, że sonduje bezwzględnie i bez zahamowań warunki zbudowania wspólnoty politycznej, w której byłaby możliwa wolność oraz dlatego, że stawia pytania o to, co to znaczy być podmiotem jednostkowym. Czyli robi dokładnie to, co czyni od początku tzw. epoka nowoczesna. 

On porusza te problemy tak gruntownie, że jest cały czas u korzeni owej nowoczesności. W tym sensie zadaje najbardziej fundamentalne i radykalne pytania o demokrację, a ponieważ jest tak, że demokracja zawsze musi się wymyślać na nowo, a nie że tamte problemy ma już za sobą, to Melville jest pisarzem współczesnym 

– ocenia Lipszyc.

Adam Lipszyc wskazał na dwa poziomy krytyki. Pierwszy to jawna krytyka działalności misyjnej na morzach południowych, za które oberwało się Melville’owi. 

Cytuję te fragmenty powieści, czysto publicystyczne, ale moralnie godne i czyste rzeczy. Melville pokazuje, że właściwie wie już wtedy, że wie, co to jest mord kulturowy. Że można komuś (mieszkańcom wysp południowych) odebrać kulturę i jeśli to się stanie, to nie trzeba ich nawet mordować, bo sami zdechną. To jest wstrząsające 

– zaznacza Lipszyc. I dodaje:

Nie znajdziemy u Melville’a oczywiście takich krwawych scen jak w „Jądrze ciemności” Conrada, będziemy raczej oglądali wyzysk, niszczenie kultury. Ale to jest właściwie mord. Natomiast poza tym publicystycznym wymiarem jest ten drugi wymiar krytyczny, wynikający z wchodzenia pisarza w konwencję przygodową, a robienie anty-przygody, wymiar radykalnie subwersywny, bo to nie jest deklarowane, a performowane

Adam Lipszyc i Maciej Robert

Maciej Robert wskazał na wielopiętrowość struktur fabularnych w powieściach Melvilla. W „Mardi” jego bohaterowie uciekają ze świata, szukając wolności trafiają najpierw na statek, ale szybko okazuje się, że statek jest miniaturowym modelem tego samego świata, tylko że pływającym po morzach. A potem trafiają do „raju”, z którego też muszą uciekać.

Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo świat, z którego oni uciekają jest światem względnie bezpiecznym, znanym im, ale równocześnie jest światem uciążliwym, światem wyzysku, bezrobocia. Ładują się na statek wielorybniczy sądząc, że wymknęli się z tego. Znajdują się jednak, jak jest to opisane także w innych powieściach, najbardziej w „Moby Dicku”, na pływającej fabryce 

– zauważa Adam Lipszyc. I kontynuuje:

Z niej zaś uciekają do raju, ale raj podszyty jest tajemnicą: czego ci taipisi od nich chcą? Okazuje się, że to nie jest tak, że coś… ma się okazać. Tak, taipisi są ludożercami, ale to niczego nie wyjaśnia, to jeszcze bardziej komplikuje świat. Melville będzie to potem robił coraz bardziej świadomie. 

PRZEMOC W ŻYCIU SPOŁECZNYM
Adam Lipszyc wskazuje, że w powieściach Melville’a zapisane jest pytanie o miejsce przemocy w życiu społecznym. Komentuje to w ten sposób:

Melville będzie to wywracał na pięćdziesiąt różnych sposobów, ale oczywiście nie wyjedzie z takim banałem, że to my jesteśmy pełni przemocy, a tamci nie. Choć zarówno w „Taipi” jak i w „Benito Cereno” aktem powrotu to białego, euroatlantyckiego, kapitalistycznego świata będzie akt przemocy, eksplozja przemocy ze strony białego człowieka, który dotknął komplikacji tych wszystkich kategorii. I znów nie chodzi o grozę skupioną w „barbarzyńcy”. Ten „biały człowiek” musi wywrzeć przemoc i niejako kupić sobie prawo do powrotu do świata rzekomo cywilizowanego – przekonywał Melville.
 
To go strasznie nurtuje, ale rzadko się o tym myśli, mianowicie: my jako nosiciele przemocy, potencjalne podmioty przemocy, nie jej ofiary. On boi się jakby własnego nie-człowieczeństwa. Czy sam kiedyś kogoś zabił – nie wiemy

Publiczność na spotkaniu

Więcej zdjęć ze spotkania można znaleźć na uniwersyteckim Flickrze.

***

  • Adam Lipszyc jest eseistą, tłumaczem, filozofem literatury, wykładowcą Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, członkiem kapituły Nagrody Literackiej Gdynia.
  • Maciej Robert to krytyk literacki, poeta, redaktor, pracownik Domu Literatury w Łodzi.
  • Spotkanie zaplanował redaktor czasopisma „Klejdoskop Kultury” Łukasz Kaczyński.

Tekst źródłowy: Łukasz Kaczyński (Kalejdoskop Kultury)
Redakcja: Bartosz Kałużny (Centrum Promocji)